Strona główna
  Repertuar
  Wydarzenia
  Rezerwacje i sprzedaż biletów
 
  Kierownictwo Teatru
  Ludzie
  Historia Teatru
  Muzeum Teatralne
  Wirtualna wycieczka
  Prasa pisała o nas
  Wywiady
  VII Międzynarodowy Konkurs Wokalny im. Stanisława Moniuszki
  Galeria
  Opera Narodowa na płytach CD
 
  Kontakt
  Sponsorzy Teatru Wielkiego
  Przetargi
  Ogłoszenia
  Dział promocji - Biuro prasowe - Centrum informacji
  Wynajem sal
  Edukacja
 

 

SERWIS TEATRU WIELKIEGO PRZYGOTOWAŁA FIRMA
PMP IT Consulting Group ,
twórca serwisu internetowego www.eBilet.pl
Serwisem administruje TEATR WIELKI









  Prasa pisała o nas: 

PREMIERA "TRISTANA" W WIELKIM, "Gazeta Wyborcza" ("Stołeczna"), 24 III 2009, Izabela Szymańska

Polski Balet Narodowy w Teatrze Wielkim przygotowuje "Tristana" w choreografii Krzysztofa Pastora. Premiera w niedzielę.

Krzysztof Pastor jest od niedawna dyrektorem Polskiego Baletu Narodowego. "Tristan" to jego pierwsza realizacja na scenie Teatru Wielkiego - Opery Narodowej po objęciu dyrekcji. Artysta tańczył w Poznaniu i Łodzi, a od początku lat 80. pracuje poza Polską: występował w Lyonie i Amsterdamie, później tworzył choreografie m.in. w Washington Ballet, Królewskim Balecie Szwedzkim, Balecie Bolszoj w Moskwie, Balecie Szkockim. Ostatnio współpracował głównie z baletem w Amsterdamie.

Choreografię "Tristana" opracował do muzyki do suity symfonicznej z opery Richarda Wagnera "Tristan i Izolda". Zafascynował się nią, kiedy usłyszał aranżację symfoniczną holenderskiego muzyka Henka de Vliegera. - Przedstawienie jest moją impresją na temat samego mitu. Nie interesuje mnie, co się dzieje w czasie trwania danego fragmentu muzycznego w operze Wagnera, tylko jak muzyka działa na mnie, co wyobrażam sobie w danej chwili. Kiedy w operze odbywa się pierwsze spotkanie Tristana i Izoldy - w moim balecie akcja jest w innym punkcie - tłumaczy Krzysztof Pastor. I dodaje: - Ale w spektaklu chcemy zatrzymać ducha Wagnera.

Oprócz opery twórcy wykorzystują także muzykę "Pięć pieśni do słów Matyldy Wesendonk" Wagnera w orkiestracji Feliksa Mottla.

Libretto Krzysztof Pastor przygotował wspólnie z dramaturgiem Carlem Alphenaarem na podstawie "Dziejów Tristana i Izoldy" Josepha Bédiera. Adaptacja zaczyna się podczas narodzin Tristana, który już w swoje imię ma wpisany smutek (tristis - z łac. smutny). Kiedy spotyka Izoldę - zakochuje się w niej. Jednak nie mogą być razem, gdyż Izolda przeznaczona jest królowi Markowi, przybranemu ojcu Tristana. - Wagner zajmuje się problemem filozoficznym: rozdarciem między moralnością chrześcijańską, cywilizacyjną, a zwykłym, ludzkim instynktem. Tristan i Izolda popełniają zbrodnię niewierności. Usprawiedliwia ich niesłychana, ponadczasowa miłość. Ta miłość jest tak samo silna jak śmierć - opowiada Krzysztof Pastor. - Moim zdaniem Wagner zainteresował się tym tematem, bo sam często był zakochany. Być może ten utwór jest odzwierciedleniem jego miłości do Matyldy Wesendonk. Ona posłużyła za pierwowzór postaci Izoldy, a jej mąż Otto - króla Marka - zastanawia się choreograf.

Balet oparty jest na technice tańca klasycznego, ale będzie również wykorzystywał elementy tańca współczesnego. - W tańcu chcemy pokazać erotyzm, cielesność ich związku, wybuchy pożądania. To jest także pięknie zapisane w muzyce Wagnera - mówi Krzysztof Pastor.

Choreografia "Tristana" została pierwotnie przygotowana dla Królewskiego Baletu Szwedzkiego. Główną rolę na premierze w Warszawie i dwóch następnych przedstawieniach zatańczy tak jak w Sztokholmie szwedzki tancerz - Jan-Eric Wickström. W kolejnych obsadach zobaczymy: Pawła Koncewoja, Maksima Wojtiula. Izoldę zatańczą Izabela Milewska i Dagmara Dryl.

"Tristan" to druga i ostatnia w tym sezonie premiera baletowa. Krzysztof Pastor, obejmując stanowisko dyrektora baletu, dostał zapewnienie od Waldemara Dąbrowskiego i Mariusza Trelińskiego, że od następnego sezonu balet będzie mógł przygotowywać trzy spektakle, oparte zarówno na baletach klasycznych, jak i współczesnych.


NOWY DYREKTOR POLSKIEGO BALETU NARODOWEGO, "Gazeta Wyborcza", 12 III 2009, Izabela Szymańska

Uznany za granicą polski choreograf Krzysztof Pastor został nowym dyrektorem baletu w Teatrze Wielkim. Zespół ma zmienić nazwę na Polski Balet Narodowy.

Krzysztof Pastor przygotowuje najbliższą premierę baletową w Wielkim - "Tristana", którego będziemy mogli oglądać od 29 marca. Podczas prób dyrektor naczelny Teatru Wielkiego Waldemar Dąbrowski zaproponował Pastorowi objęcie stanowiska dyrektora baletu. Do tej pory był nim Emil Wesołowski. - Chcemy, żeby repertuar baletowy nie był już podrzędny w stosunku do operowego. Razem z ministrem kultury Bogdanem Zdrojewskim ustaliliśmy, że zespół będzie się nazywał Polski Balet Narodowy, a dyrektor baletu będzie miał tę rangę, co dyrektor artystyczny Mariusz Treliński - mówi Waldemar Dąbrowski.

Krzysztof Pastor rozpoczynał swoją karierę taneczną w Polskim Teatrze Tańca w Poznaniu w 1975 r. W 1983 r. został solistą baletu opery w Lyonie, występował w Holenderskim Balecie Narodowym, dla którego również przygotowywał choreografie i w którym był artystą rezydentem. Pracował także m.in. z moskiewskim Baletem Bolszoj, Washington Ballet, Baletem Izraelskim, Królewskim Baletem Flamandzkim. - Krzysztof Pastor jest jednym z wielu artystów, którzy wyjechali w latach 80. w poszukiwaniu pracy, ale jednym z nielicznych, którzy wrócili - mówi Waldemar Dąbrowski.

- Artyści baletu holenderskiego mają doskonałą technikę, ale tylko w Warszawie spotkałem takie zaangażowanie i oddanie pracy - tłumaczy swoją decyzję Pastor. W obecnym sezonie nowy dyrektor planuje postawić na szkolenie warsztatu tancerzy, odkrywanie w zespole indywidualności. - Dopiero wtedy możemy myśleć o zaproszeniu reżyserów zagranicznych tej klasy co Jiří Kylián czy William Forsythe - mówi. - Chciałbym, abyśmy wystawiali trzy rodzaje baletów: klasyczne - głównie do muzyki Piotra Czajkowskiego, arcydzieła XX wieku, w tym choreografie Bronisławy i Wacława Niżyńskich, a także balety współczesne - deklaruje.


"DWA SŁOWA" W OPERZE NARODOWEJ, "Gazeta Wyborcza", 12 II 2009, Anna S. Dębowska

W sobotę 14 lutego w Teatrze Wielkim - Operze Narodowej pierwsza premiera pod nową dyrekcją Mariusza Trelińskiego i Waldemara Dąbrowskiego - "Dwa słowa" według Moniuszki i Tansmana w reżyserii Laco Adamika. "Dwa słowa" w Operze Narodowej od kilku dni reklamuje na mieście plakat z wizerunkiem ometkowanej dziewczyny przypominającej lalkę Barbie. - Plakat jest prowokacyjny. Nie ukrywam, że z początku byłem nim zbulwersowany - powiedział na konferencji prasowej reżyser Laco Adamik. - W dzisiejszych czasach wszystko stało się towarem, nawet uczucie, i o tym opowie przedstawienie - tłumaczył Mariusz Treliński, dyrektor artystyczny Opery Narodowej.

Laco Adamik miał pierwotnie wystawić "Hrabinę" Stanisława Moniuszki. Waldemarowi Dąbrowskiemu udało się przeforsować eksperyment muzyczny - zaproponował reżyserowi zrealizowanie dyptyku operowego złożonego z jednoaktówek. Chodzi o "Verbum nobile" Moniuszki oraz o blisko sto lat późniejszą "Przysięgę" ("Le Sermant"), francuskojęzyczną operę Aleksandra Tansmana. Jej prapremiera odbyła się w 1954 r. w Theatre de la Monnaie w Brukseli i od tamtego czasu opera ta nie była grywana. W Teatrze Wielkim odbędzie się jej polskie prawykonanie.

Pomysł tym cenniejszy, że Tansman to w Polsce kompozytor ciągle zbyt mało znany. We Francji, gdzie spędził większą część życia na emigracji i zmarł w 1986 r., jego muzyka też nie jest doceniona. Ostatnio zachwycił się nią Marc Minkowski, który jako dyrektor muzyczny orkiestry Sinfonia Varsovia dołączył jeden z utworów Tansmana - "Triptyque pour orchestre a cordes" - do programu swojego koncertu.

Także Stanisław Moniuszko, ojciec polskiej opery, został właściwie ograniczony do dwóch tytułów - "Halki" i "Strasznego dworu". - Z literackiego punktu widzenia pomysł połączenia obu oper brzmi obiecująco, natomiast muzycznie wydaje się karkołomny, bo dzieli je właściwie wszystko. Ale dyrektorom Opery Narodowej należy się uznanie za wprowadzenie Tansmana na afisz. To kompozytor, który ciągle czeka na odkrycie - uważa Dorota Kozińska, krytyk muzyczny.

Dla Laco Adamika łącznikiem stał się temat przysięgi i jej dotrzymania. W "Verbum nobile" (1861) szlacheckie słowo honoru dane sobie nawzajem przez dwóch wąsatych ojców w kontuszach staje na drodze do szczęścia ich dzieci - Zuzi (Marta Boberska) i Michała (Mariusz Godlewski). W operze Tansmana opartej na noweli Balzaka chodzi o przysięgę miłosną, którą dwukrotnie łamie bohaterka, Rosalie (Anna Lubańska).

- Warto wystawiać Moniuszkę. To bardzo dobry kompozytor. Polacy nie wiadomo dlaczego mają kompleks, że nie był Mozartem czy Verdim. Pytanie, jak go wystawiać. On wychwalał ideały polskiego sarmatyzmu i tak jest pokazywany, w szlacheckim kostiumie. Nie jestem Polakiem i dzięki temu umiem na niego spojrzeć inaczej. Jeśli się z nim polemizuje, podważa jego apologię szlacheckości, czasem wychodzą ciekawe rzeczy - uważa Laco Adamik, który trzy lata temu w Operze Wrocławskiej w nowatorski sposób zainscenizował "Halkę".

Dla "Verbum nobile" znalazł współczesny kontekst. - Dziś słowo honoru zostało zastąpione umową, miłość stała się towarem - uważa Laco Adamik.

Kierownictwo muzyczne nad spektaklem objął Michał Dworzyński. Premiera w sobotę 14 lutego, godz. 19, kolejne spektakle 15 i 24 lutego.


WIELKI BENEFIS JANA KRENZA, „Polska”, 6 II 2009, Paulina Sygnatowicz

Jeden z najwybitniejszych polskich dyrygentów i kompozytorów Jan Krenz poprowadzi orkiestrę i chór w Teatrze Wielkim. W pierwszej części tego specjalnego wieczoru usłyszymy Symfonię D-dur nr 35 „Haffherowską”. W programie są także trzy fragmenty z opery „Potępienie Fausta” Hectora Berlioza. Usłyszymy „Marsz Rakoczego” (Marche de Rakoczy), „Balet Sylfów” (Ballet des Sylphes) oraz „Menuet des Follets”.

Po przerwie orkiestra wykona jedno z najnowszych dzieł dyrygenta - napisane w 2007 roku „Requiem na baryton, chór mieszany i orkiestrę”. Choć Krenz wykorzystuje w utworze pełną orkiestrę symfoniczną, chór, solistę, harfy i fortepian, jest to kameralna msza żałobna o ogromnej sile rażenia i przejmującym nastroju. Jako solista wystąpi baryton Adam Kruszewski.

Jan Krenz międzynarodową sławę zdobył raczej jako dyrygent niż kompozytor, ale wcześniej debiutował pisząc własne utwory. W 1943 r. w okupowanej Warszawie, na konspiracyjnym, koncercie wykonany został jego I Kwartet smyczkowy. Miał wówczas tylko 17 lat. Pracy twórczej przeszkadzała błyskotliwa kariera dyrygencka. Krenz był dyrektorem Wielkiej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia w Katowicach (1949-51) i pierwszym dyrygentem Orkiestry Radia Duńskiego w Kopenhadze. Pracował jako dyrektor artystyczny Teatru Wielkiego (1968-1973) i pełnił funkcję generalnego dyrektora muzycznego miasta Bonn. W międzyczasie tworzył muzykę filmową m.in. dla Andrzeja Wajdy („Kanał”) i Andrzeja Munka („Eroica”). W końcu postąpił jak Gustav Mahler: podzielił rok na dwie części. Przez siedem miesięcy postanowił tylko dyrygować, pięć zaś poświęcać na komponowanie. Tak robi do dziś, a efekt obu tych prac usłyszymy w niedzielę.


MARIUSZ TRELIŃSKI W GAZETA CAFE, „Gazeta Wyborcza Stołeczna”, 4 II 2009, Anna S. Dębowska

Mariusz Treliński w poniedziałek 9 lutego będzie gościł w redakcji „Gazety Wyborczej” na spotkaniu z cyklu „Film, muzyka, teatr w Gazeta Café”. Od trzech miesięcy jest znów dyrektorem artystycznym Teatru Wielkiego - Opery Narodowej. Mówi, że „myśli Polską”, kiedy realizuje swoje przedstawienia. Jako zachłannego czytelnika Dostojewskiego fascynuje go ludzka dusza. Akcję oper chętnie przenosi we współczesność, jak w „Orfeuszu i Eurydyce”, w którym pokazuje bohatera nie mogącego dać sobie rady ze stratą ukochanej. Ale w librettach poszukuje kulturowych archetypów i uniwersalnego sensu. Ostatnio chętnie porusza problem władzy, jak w „Królu Rogerze”, w którym pokazał erozję osobowości tyrana, lub w „Borysie Godunowie”, który wpisał się w grę polityczną w Rosji.

Przez konserwatystów do dziś uważany jest za intruza w świecie opery, ale dla opinii publicznej jest głównym reprezentantem tej sztuki. Kiedy dwa lata dostał Wdechę - nagrodę kulturalną "Gazety Co Jest Grane" w kategorii człowiek roku – powiedział: „Głosowanie, które spowodowało, że dostałem tę nagrodę, jest w istocie wygraną opery przed tak modnymi dziedzinami jak kino czy muzyka rockowa”.

Dwa tygodnie temu Teatr Wielki pokazał „Madame Butterfly” Pucciniego w reżyserii Trelińskiego, ze scenografią Borisa Kudlički i Izabellą Kłosińską w roli tytułowej. Operomani zwoływali się przez internet pod sentymentalnym hasłem „Przeżyjmy to jeszcze raz”. Nic dziwnego - to najpiękniejsze i najbardziej wzruszające z przedstawień granych na tej scenie. Dziesięć lat temu Treliński, autor filmów „Egoiści” i „Łagodna”, tą właśnie inscenizacją z rozmachem wkroczył w świat opery, zwiastując jej nową jakość. Kiedy po premierze sypały się na niego gromy i brawa, nie mógł przypuszczać, że w przyszłości dostanie szansę współprowadzenia Opery Narodowej i tworzenia tam nowoczesnego teatru, który na jeden sezon stanie się najciekawszą sceną stolicy. Że ci, którzy przestraszą się artystycznej rewolucji, doprowadzą do jego odejścia. Ale że koło fortuny się obróci i reżyser wróci, by kontynuować swoje zamierzenia. A wcześniej i później będzie realizować spektakle w Waszyngtonie, Los Angeles, Berlinie, Petersburgu, Wilnie, Tel Awiwie i na festiwalu w Edynburgu.

Ktoś inny na jego miejscu po powrocie na stanowisko dyrektora artystycznego stałby się może bardziej pojednawczy. Jednak Treliński w dniu nominacji o świadczył w rozmowie z „Gazetą”: „Nauczony doświadczeniem zamierzam działać radykalniej niż wcześniej. Opera Narodowa zastygła w konwencji nie z tej epoki. Żeby dogonić to, co dzieje się na świecie, trzeba naprawdę ostro uderzyć”. Chce skończyć z operą jako sztuką muzealną. Myśli o tych samych widzach, którzy chodzą do kina Muranów, oglądają przedstawienia Krzysztofa Warlikowskiego i słuchają koncertów na Warszawskiej Jesieni. - Mamy jedną z najbardziej wyrafinowanych publiczności w Europie, a wmówiono nam, że tak nie jest – uważa.

Zamierza przywrócić eksperymentalny cykl „Terytoria”, pokazać współczesne opery Glassa, Xenakisa czy Sciarrino, zaprosić Jarzynę, Warlikowskiego, Klatę, Kleczewską. Chce wyjść poza kanon operowy, oprócz dzieł włoskiego belcanta pokazywać operę przedklasyczną i XX-wieczną. Przed nami - 14 lutego - premiera dyptyku „Dwa słowa: Verbum nobile/Przysięga” Moniuszki/Tansmana w reżyserii Laco Adamika, 26 kwietnia „Lukrecja Borgia” Donizettiego, nad którą pracuje Michał Znaniecki, wreszcie 23 maja długo oczekiwany „Orfeusz i Eurydyka” Glucka w reżyserii Trelińskiego, koprodukcja z operą w Bratysławie, z Olgą Pasiecznik i Wojciechem Gierlachem. A w przyszłym sezonie prawdopodobnie „Peter Grimes” Brittena, który Treliński zrealizuje wspólnie z wielkim rosyjskim dyrygentem Walerym Giergiewem. - To cud, że Giergiew się zgodził na tak bliski termin - mówi Treliński. Nie będzie to ich pierwsza współpraca. W repertuarze petersburskiego Teatru Maryjskiego, którym kieruje Giergiew, znajdują się już inscenizacje polskiego reżysera - „Madame Butterfly” i „Król Roger” Szymanowskiego. Na kwiecień tego roku szykują nowy projekt - dyptyk złożony z oper „Jolanta” Czajkowskiego i „Aleko” Rachmaninowa. W obu operach zaśpiewa słynna Anna Netrebko.

Rozmowę z Mariuszem Trelińskim poprowadzi Remigiusz Grzela. Gazeta Cafe, ul. Czerska 8/10. Poniedziałek 9 lutego, godz. 19. Wstęp wolny.


ARTYSTA W PODRÓŻY, "Życie Warszawy" (Po Godzinach), 2 I 2009, Jacek Marczyński

Niektórzy krytycy zaliczają Valerego Giergieva do najwybitniejszych dyrygentów, inni twierdzą, że jego interpretacje są powierzchowne. Nie da się jednak ukryć, że odgrywa on ogromnie ważną rolę we współczesnym świecie muzycznym.

Wystarczy wymienić pełnione przez niego funkcje: dyrektor naczelny i artystyczny Teatru Maryjskiego w Sankt Petersburgu, pierwszy dyrygent filharmonii w Rotterdamie, pierwszy gościnny dyrygent Metropolitan Opera w Nowym Jorku, a także szef festiwali w Petersburgu, Moskwie, Rotterdamie oraz w Finlandii i na Ukrainie. Od stycznia 2007 roku także pierwszy dyrygent London Symphony. Do tego dochodzą występy z wieloma innymi orkiestrami...

Jest chyba najbardziej zapracowanym dyrygentem na świecie. Złośliwi twierdzą, że gdy Giergiev musi czekać pięć godzin na lotnisku podczas swych nieustannych podróży, natychmiast załatwia sobie koncert w tym mieście. Prawda jest jednak inna: pozyskać Giergieva na choćby jeden występ jest ogromnie trudno.

W Warszawie był w 2006 roku z Wiedeńskimi Filharmonikami. Teraz przyszła pora na jego operowy debiut. Stał się on możliwy dzięki dyrektorowi artystycznemu Opery Narodowej Mariuszowi Trelińskiemu.

Poznali się w 2005 roku, kiedy to nasz reżyser przygotował w Teatrze Maryjskim premierę „Madame Butterfly” Pucciniego. Potem pracowali razem przy „Królu Rogerze” Szymanowskiego wystawionym w Petersburgu i Edynburgu. W dalszych planach mają wystawienie „Jolanty” Czajkowskiego oraz „Aleko” Rimskiego-Korsakowa.

Mariusz Treliński chciałby, aby Valery Giergiev przygotował też premierę w Warszawie. Ma nawet dla niego konkretną propozycję: „Lady Makbet mceńskiego powiatu” Szostakowicza. Czy tak się stanie, zobaczymy po obecnej wizycie – poprowadzenie przedstawienia „Damy pikowej” to przecież doskonała okazja do poznania naszego teatru.


Archiwum:
2008| 2007| 2006